Posty

Wyświetlanie postów z październik, 2021

Jakoś to będzie

Bardzo się cieszę, że podjęłam decyzję o odejściu z części etatu w przedszkolu. Za podobne pieniądze będę pracować 2/3 krócej w szkole językowej i na dodatek szefową będzie po mnie przyjeżdżać, albo dawać mi na bolta. W sobotę zabieram mojego chłopaka na randkę. Dawno nigdzie nie byliśmy i denerwuje mnie, że nigdzie mnie nie zaprasza - więc zrobiłam to za niego. Wkurza mnie to, że ja muszę cały czas wychodzić z inicjatywą. Ale mój chłopak patrzy strasznie na pieniądze i to pewnie jest powód. Jeśli chodzi o dietę, to nie idzie mi. No ale trudno, będę walczyć dalej. 

Lubię swoją pracę

Dzisiaj jakoś dostałam powera, bo byłam w pracy, z której w zeszłym roku zrezygnowałam. Już zapomniałam jak lubiłam tam pracować. Udało się też wymiksować z części etatu w przedszkolu, więc nie będę tak zmęczona. No ale do końca miesiąc muszę być jeszcze na połowie etatu, bo dostałam z góry kasę. Jestem dobrej myśli, bo idzie coraz lepiej. Jakoś wraca mi kontrola nad życiem. Z dietą jeszcze idzie słabo - ale właśnie gotuję zupę na jutro. Myślę, że powoli dojdę do celu :) 

Przeżywam jak mrówka okres...

Nie wiem co ze mną jest nie tak. Nie potrafię się ogarnąć z moimi myślalami, cały czas żyję w stresie, bo nie ogarniam relacji z innyni. Cały czas coś mówię nie tak. Staram się milczeć, ale nie zawsze mi to wychodzi. Dzisiaj jesteśmy z wizytą u siostry mojego chłopaka - nie przepadam za nią i mój ukochany niestety inaczej się przy niej zachowuje, jest bardziej nerwowy i popisuje się, krzywdząc mnie przy tym... W sumie muszę się zrelaksować, a nie wiem jak? Nigdy tego chyba nie robiłam, nie wiem co mnie rozluźnia. Kiedyś były to książki, ale mam syndrom niekończenia ich... Kiedy może będę szczęśliwa... 

Może to odpowiedni czas na zdrowie?

Uświadomiłam sobie, że cały czas uważam, że przejście na dietetę rozwali mi zdrowie... Durne co? Bo jedzenie gotowców, pizzy, frytek, pannini i innych na pewno wpływa na nie wyśmienicie...  Chcę to zmienić. Zaczynam od teraz - właśnie zjadłam ryżówkę. Chciałam zjeść coś mega lekkostrawnego, bo naprzemiennie męczą mnie biegunki i zaparcia. Dzisiaj nie poszłam do pracy - odrobię sobie zajęcia kiedyś tam... Nie za dobrze się czuję - fizycznie. Postanowiłam dzisiaj, że chciałabym porozmawiać z dyrektorką o zmniejszeniu etatu w przedszkolu i zostaniu tylko jako anglista. Dużo mam na głowie i fizycznie nie wyrabiam. Zobaczymy co się da zrobić, jeśli nie będzie chciała się zgodzić to się zwolnię (mam 2 tygodnie okresu wypowiedzenia). Wątpię, że woli stracić anglistę na rzecz kilku 6.5h zajęć z dzieciakami. Generalnie jakoś to będzie. Nie zależy mi na żadnej pracy, bo wiem, że w moim zawodzie nikt już nie chce pracować, więc mam w czym wybierać. Śmieszne, że myślę o tym, akurat w dniu nauczyci

Sama biorę na siebie za dużo...

Jest dużo pracy w mojej profesji, więc pracodawcy walą do mnie drzwiami i oknami. Problem s tym, że nie potrafię odmawiać :( Jestem wkurzona, że znów wzięłam na siebie tak dużo... Pracuję w 3 przedszkolach, szkole, szkole językowej i mam prywatnych uczniów. Nie odkręcę tego, więc muszę dać radę. Pewnie przez pracę moja relacja z partnerem ucierpi. Mało gadamy, ale staram się poświęcić mu chociaż chwilę dziennie. Ja w sumie jestem sfrustrowana, bo czekam na zaręczyny. Ale wydaje mi się, że za bardzo naciskam.... Nie mogę tam robić, bk to odnosi odwrotny skutek. Muszę poczekać, aż on będzie gotowy. Wiem, że chcę spędzić z nim życie, natomiast zakochanie minęło i zostało przyzwyczajenie. Mam blokadę psychiczną przed stosunkiem. Strasznie spinam się w trakcie i zaczynam płakać. Przerywam chwile, które powinny trwać. To chyba tyle. 

Jak zachować równowagę?

Zastanawiam się ostatnio jak zachować równowagę między życiem zawodowym, a prywatnym. Jak jest spoko w domu, to w pracy utka i na odwrót. Ten tydzień wypompował mnie emocjonalnie - w pracach byl Sajgon... Wczoraj cały dzień przespałam, nie poszłam na uczelnię, ale to nie ma znaczenia, bo i tak niewiele się działo. Dzisiaj już byłam, ale czułam się nieswojo. Jestem ciekawa czy kiedykolwiek będę w stanie mieć normalne relacje z ludźmi. Jakoś nie wiem o czym mogę gadać, często narzekam i jakoś nie umiem się w tym wszystkim odnaleźć. Łatwiej rozmawia mi się z dziećmi, bo są bardziej bezpośrednie. Moja rodzina, partner i znajomi chyba mają mnie po prostu dość. Z jednej strony chciałabym olać to wszystko, zerwać z chłopakiem, zerwać kontakt z rodziną i resztą ludzi... A z drugiej nie potrafię. Mogłabym skupić się wtedy na karierze zawodowej i ogólnie jakość odnaleźć siebie. Z drugiej strony wkurza mnie, że wszyscy planują swoje śluby, wesela, albo dzieci, a ja od 3.5 roku nie widzę, żeby mój

Napięty czas

Myślałam, że po wczorajszych rewelacjach będzie spokojniej, ale się myliłam. Dzisiaj podeszłam do pani dyrektor w przedszkolu, dopytać ją czy mogłabym złożyć wniosek o dofinansowanie studiów... Kosztują kupę kasy i miała nadzieję, że uda mi się cokolwiek dostać od miasta, bo rok studiów kosztuje mnie 3 wypłaty rocznie.... Dyrektorka stwierdziła, że nie mam umowy na czas nieokreślony, więc raczej nie mogę złożyć wniosku. Poprosiłam ją, że mimo wszystko chcę złożyć wniosek o dofinansowanie, bo studia kosztują ponad 5 tysięcy, to trochę zmiękła i obiecała, że się zorientuje. Mam nadzieję, że się uda. Ale chyba nie będzie mi dane cokolwiek. W ogóle jakoś tak znowu zaczęłam wątpić, czy dam radę cokolwiek zdziałać, czy nadaję się do życia społecznego i szkolnego. Czy w ogóle się do czegokolwiek nadaję.... Cholera, chcę mieć wyjebanie, a nie potrafię... 

Nie potrafię przywyknąć do tego świata

 Nie rozumiem tego świata. Ludzie generalnie lubią robić w chuja - moi uczniowie prywatni mają w dupie to, że dzięki nimmam za co jeść... Nie wszyscy, ale cześć taka jest (niestety ta większa). Postanowiłam podjąć konkretne kroki, aby mniej tracić. Postanowiłam, że będę prowadzić działalność nierejestrowaną, bo mimo płacenia podatku nie będę mieć sytuacji, że ktoś wieczorem dzień wcześniej lub w dniu zajęć odwoła je i zostanę bez kady. Wuen, że część klientów stracę, ale większość zostanie. A będę mieć podkładkę w postaci umowy, którą chce z nimi spisać. Siądę nad tym w przyszłym tygodniu i od listopada będzie obowiązywać umowa i nie będę się już użerała z uczniami - na tym etapie mogę sobie wybierać z kim chcę pracować, a z kim nie za bardzo. Poza tym jest nawet ok. Myślę, że w przyszłości będę pracować w kilku placówkach przedszkolnych jako anglista i jest to spoko rozwiązanie, bo nie związuję się z żadną placówką emocjonalnie. W szkole niby też niewiele mam godzin, ale mimo wszystko

Czy jest w ogóle możliwe, bycie perfekcyjną?

 Ostatnio dużo myślę o tym jak być lepszą wersją siebie. Moja terapeutka mówi, żeby najpierw zająć się głową, bo to ona odgrywa dużą rolę w mojej otyłości. Ale jak mam się nią zająć skoro od 2 tygodni nie widziałam się z terapeutą? Rozumiem, że jest chora, ale odczuwam swojego rodzaju frustrację, bo nie mogę ułożyć sobie kilku spraw w głowie. Myślałam, że pisanie tutaj coś pomoże, ale nie odczuwam ulgi. Czuję się osamotniona, mimo że otacza mnie wielu ludzi. Wkurzam się na sytuację w edukacji i gadanie, że jaj mi zarobki nie odpowiadają to mogę zawsze zmienić branżę... Pierdolenie, bo kto w takim razie będzie uczył następne pokolenia? Może Friz z ekipą?!?! Jest mi strasznie przykro, że produkuję się, siedzę i tworzę materiały, uczę się nowych wyliczanek, wierszyków i piosenek, przeprowadzam zajęcia i dostaję za to na prawdę ochłapy :( Chciałabym móc być doceniana finansowo za moją pracę. Najgorsze jest to, że dyrektorzy nie mają wpływu na płacę. Wiem, że brzmi to wszystko jak jedno wie

Czuję w powietrzu... Pandemię

 Dzisiaj trochę mi ulżyło, bo okazało się, że koleżanka z którą prowadzę świetlicę jest podobnego zdania jak ja - czyli, że kierowniczka przesadza że mamy cały czas siedzieć z dziećmi na dworze. Poczułam ogromną satysfakcję, gdy dowiedziałam się, że moja kierowniczka zebrała ochrzan od  członka zarządu. Gdy szłam do domu zostawiłam córkę tej pani pod opieką kierowniczki na podwórku. Ja idąc do domu wiedziałam, że bawi się za drzewkami przy garażu i się kryje, bo staram się być bardzo uważna na dzieci. Ale kierownika i jej koleżanka z grupy mają wszystko w dupie i siedzą tylko na ławce i gadają o dupie marynie. Moja koleżanka z grupy świetlicowej pogadała też z dyrekcją i nie było zarządzenia, że mamy cały czas z dziećmi być na dworze. Mam grupę na prawdę małych dzieci. One po intensywnym dniu potrzebują odpoczynku w ciszy, a na boisku jak jest setka osób, to nie mają jak wypocząć. Generalnie ulżyło mi, bo już myślałam, że coś źle robię. Czuję, że praca z dziećmi sprawia mi tyle radości