Posty

Bez leków życie nie wygląda tak samo....

Jakiś miesiąc temu odstawiłam leki na depresję... Jest źle, jestem agresywna, mam zaburzenia snu... Straciłam motywację do pracy... Wszystko to robię, żeby przygotować się na ciążę, ale od 3 lat bezskutecznie próbujemy i nic. Dzisiaj robiłam szwagierce paznokcie i powiedziałam jej, że mam problemy z zajściem w ciążę. Nie minęło pół godziny, a ona "porwała" mojego partnera na bok... I dała mu jakąś durną zdrapkę, że zostanie wujkiem... Płaczę od tamtego momentu właściwie bez przerwy. Byłam dla wszystkich niemiła resztę wieczoru, bo targały mną emocje. Jest mi źle... 

Zagubiona..

Ostatnio źle się czuję psychicznie. Źle patrzy mi się na ten początek końca swiata. Nie mam zgody na wiele rzeczy, które dzieją się wokół mnie i tak bardzo chciałbym mieć na nie wpływ. Mimo prób, sama nie zwalczę zła tego świata. Czasem zastanawiam się, czy moje czarnowidztwo, to depresja, czy kwestia charakteru...  Nie mam na co narzekać, mam u boku kochającego mężczyznę, mam fajną pracę, zarobki zaczynają rosnąć, mam czas na realizację moich pasji. Mimo tych plusów, wieczorem zasypiam z płaczem. Boję się, bo jestem nadgorliwa, zawsze muszę być widoczna. Chciałabym być szarą i niewidoczną myszką, mimo prób nie wychodzi mi to. Zapisałam się na trening personalny, ale się pochorowałam i musiałam to odłożyć.  Ja panicznie boję się w pracy brać L4, urlop.. Mimo, że mam do tego prawo. Mam wtedy wyrzuty sumienia. Wcześniej miałam takie rzeczy w dupie, ale na tej pracy mi serio zależy. Czuję się bezpiecznie móc pracować z domu. Nie nadaję się do pracy wśród ludzi... Nie potrafię tworzyć rela

Dużo zmian, dla siebie.

Rzuciłam pracę w szkole językowej, bo uwierało mnie już to jak byłam tan traktowana. Nie chcę już nigdy pakować się w edukację. Mogę mieć ewentualnie uczniów prywatnie, żeby mieć na zachcianki. Przeliczyłam sobie, że pracując całymi dniami wydaję dużo więcej więcej pieniędzy niż pracując na jeden etat. Wydawałam dużo pieniędzy na gotówce, jedzenie na mieście i napoje. Teraz mam czas, żeby gotować i wydaję na to 2x mniej pieniędzy.  Chcę wydzielać sobie 500 zł na tydzień - na wszystko, jedzenie, opłaty, przyjemności itd. Nie wliczam kasy z korków. Resztę z wypłaty zamierzam odłożyć. Te pieniądze mogę wydać tylko w nagłym wypadku, albo na zakup srebrnych monet.  Zamówiłam sobie kartę multisport i od marca chcę zacząć z niej korzystać. Co drugi dzień mały trening po pracy.  Zaczynam dziwną dietę - chcę po prostu jeść 3-4 posiłki dziennie, które sama przygotuję. Na razie nie będę patrzyła na ich kaloryczność itd. Chcę zacząć od nawyku przygotowania sobie jedzenia. Po miesiącu lub dwóch (ja

Układanie, porządkowanie, sprzątanie...

U mnie zawsze dobrze sprawdza się metáfora sprzątania - jak mam syf w głowie, to od razu e mieszkaniu też jest armagedon. Właśnie biorę się za porządki. Chcę zadbać o siebie i swoją przestrzeń. Zajmie mi to parę tygodni, ale chcę w końcu mieć wszystko na właściwym miejscu.  Myślę, że moja decyzja o zostaniu przy jednej pracy jest słuszna. Na razie mam poczucie straty, bo kocham te dzieciaki. Natomiast nie mam już złudzeń jeśli chodzi o całą branżę edukacyjną. Jestem zdeterminowana, żeby całkowicie się przebranżowić.  Na razie chcę po żyć jak to jest kończyć pracę o 15.00 i mieć czas dla siebie, dla domu, dla narzeczonego. E sumie nigdy nie pracowałam "od... do..." więc będzie to dla mnie coś nowego. W sumie ostatni raz kiedy kiedy przez krótki moment tak miałam, to 10 lat temu w Hiszpanii. Od tamtej pory (na własne życzenie) pracowałam, uczyłam się, robiłam wolontariaty, kursy, studia... Właściwie od rana do nocy i w weekendy, cały czas byłam na wysokich obrotach. W sumie wie

Czasem plany zmieniają się z dnia na dzień.

Dzisiaj powiedziałam znajomej, u której pracuję w szkole językowej, że odchodzę. Od dawna nosiłam się z tym zamiarem. Praca na dwa etaty to za dużo, o wiele za dużo. Wolę mieć mniej kasy, a mieć czas na zdrowe życie. Do maja chce odpocząć i mieć maksymalnie kilku uczniów w tygodniu. Mam 3 więc nie ma źle :) zawsze będę mieć dzięki temu kasę na terapeutę. Ostatnio żyłam bardzo rozrzutnie, ale jak teraz przestanę jeść na mieście i palić, bo będę mieć mieć więcej czasu i mniej stresu, to spokojnie przeżyję i nawet uda mi się coś odłożyć.  Chcę pracować żeby żyć, a nie żyć, żeby pracować. Zmieniłam system wartości. Mimo wysokich cen (za wszystko), myślę, że spokojnie uda mi się przeżyć. Szczególnie, że dostałam podwyżkę.  No to update zrobię, jak zakończę sprawy związane ze szkołą.  Życzę Wam dużo wytrwałości w postanowieniach. 

Ogarniam się.

Wszyscy robią sobie postanowienia noworoczne. Ja wolę zaczynać jak poczuję w sobie siłę. Teraz jest ten czas. Zobaczyłam na wadze 118.2 kg. Postanowiłam, że zrobię sobie post przerywany codziennie między 18.00 a 10.00. O 10.00 zjem sobie tortille z kurczaka - dodam do niej gotowanego kurczaka, sosy własnej roboty, cebulę, sałatę i zielonego ogórka. Potem o 14.00 zjem pomidorową, a na koniec zjem sobie jogurt z owocami i orzechami (przed rozpoczęciem postu).  Myślę, że muszę zacząć od monotonnej diety i jedzenia tego co na prawdę lubię, więc dlatego potrawy nie wydają się bardzo dietetyczne. Na początek postanowiłam: *Jeść codziennie w wyznaczonych godzinach. *jeść rzeczy przygotowane przeze mnie.  *pić podczas postu. *codzienny spacer po pracy (wejdę kilka przystanków później do busa)  *raz w tygodniu stepmania.  W ferie zimowe, chcę codziennie ćwiczyć, żeby wyrobić sobie nawyk.  Zrobiłam sobie jeden cel - uregulować sobie tryb życia. Jest ogólny, ale zawiera w sobie wszystko czego pot