Posty

Wyświetlanie postów z październik, 2017

Dziwny dzień,  dziwne przemyślenia.... 

Obraz
Dzisiaj świętowałam wyraz z braćmi urodziny pana X. Zjadłam pierogi... potem zamówiliśmy pizze... piwo,  wino,  wódka... Nie wejdę na wagę do poniedziałku.... boję się. Znów zawalam. No ale wstaje i walczę dalej! Nie poddam się,  szczególnie teraz kiedy zaczynam jako tako wyglądać! Staram się ostatnio o siebie dbać. Kupuje buty, kosmetyki, ubrania... czuję się od razu atrakcyjnej. Ale nie mogę szaleć bo zbliża się u mnie remont... Czuję się źle, bo rodzice będą płacić za remont. Powinnam już być samodzielna. A ja studiuje zaocznie i tylko sobie dorabiam. Ale nie chce trafić znów z depresją do psychiatryka. Nie chce tego przechodzić kolejny raz... Pana X sobie odpuszczam. To nie ma sensu. W ogóle puki siebie nie pokocham, to jak ktokolwiek na mnie pokochać?

Chyba coś się powoli rusza...

Obraz
Ach... Chyba jakoś nabieram nadziei. Waga powoli idzie w dół. Zaczęłam jakiś czas temu od 113kg, dzisiaj waga pokazała 109,2kg. Marzy mi się, żeby waga pokazała do końca roku dwucyfrową liczbę... Mam nadzieję, że mi się uda. Staram się jeść po prostu mniej kaloryczne rzeczy, bo każda dieta wymaga ogromu czasu na przygotowanie posiłków... a czasu nie mam. Mimo wszystko jem dużo białka, bo ono daje enerię i się nie odkłada. Dzisiejszy bilans to około 1100 kcal. Mam nadzieję, że to nie za dużo. Myślę, że na razie postawię sobie limit - do 1200 kcal, a potem wraz ze zmniejszającym się żołądniem postaram się zmniejszać również ilość kalorii. Jeśli chodzi o życie to niby się układa, a niby nie... Pan X miał wczoraj urodziny. Kupiłam mu ładny prezent, ale moi bracia byli zdziwieni, że kupiłam mu sama... Co roku składaliśmy się wspólnie na prezent, a teraz jakoś nie mogłam się powstrzymać i postanowiłam kupić mu coś od siebie - tylko od siebie... Jeśli chodzi o szkołę to straciłam

Nie ma nic gorszego niż człowiek, który się czegoś spodziewa… I którego nic nie spotyka.

Obraz
Już jest lepiej. Dzisiaj spałam cały dzień. Chyba potrzebowałam odpocząć psychicznie od tych wszystkich porażek... Ostatnio dużo się działo. Myślę, że stres wpłynął na problem z dietą, snem, brakiem motywacji do czegokolwiek. Mimo, że się boję, to chcę dalej o siebie walczyć. Oto kilka moich postanowień: Dieta białkowa - robię od razu f2 - na f1 nie daje rady A6W + przysiady - codziennie Ograniczyć kontakt z rodziną i znajomymi  Uczyć się na bieżąco Przerzucić się stopniowo na e-papierosa To takie kilka rzeczy od których chciałabym zacząć. Uświadomiłam sobie, że na tym etapie nie mogę zrobić innej diety - jestem łakomczuchem, a na dukanie mogę spokojnie zrobić sobie dietetyczne deserki. Boję się,  bo muszę powoli przygotować mieszkanie do remontu...  Boję się... nie wiem czy dam sobie z tym wszystkim radę.

Upadki, upadki, ale kiedy w końcu będą wzloty?

Obraz
Nie jest dobrze... jestem słaba... nie wiem czemu tak bardzo zajadam wszystko? Zajadam szczęście, radość, smutki, stresy... Nie wiem czemu tak jest? Ja nawet nie lubię smaku tego jedzenia... jem, żeby zapełnić jakąś wewnętrzną pustkę. Czuję, że brakuje mi miłości, brakuje mi samoakceptacji, brakuje mi sił, żeby osiągnąć jakikolwiek zamierzony cel... Nie mam pomysłu co robić. Kocham moje studia i to co robię zawodowo. Ale nie umiem się temu poświęcić, bo nie mam najzwyczajniej w świecie z kim się tym podzielić. Nie umiem niczego zrobić dla siebie. Wszystko robię, żeby zaimponować komuś, żeby ktoś mnie podziwiał, ale nie czerpie satysfakcji z samego faktu zrobienia danej rzeczy. Poza tym jestem uzależniona od ludzi. Narzuca się im. Nie potrafię posiedzieć chwilę sama w moim mieszkaniu - cały czas wiszę na telefonie, żeby zabić ciszę. Kolejnym problemem jest Pan X. Jest moim przyjacielem od urodzenia - ostatnio bardzo się do siebie zbliżyliśmy... problem w tym, że moi bracia też si
Obraz
Ach... Znowu nawalam... MS nie zrobiłam, ale nie chce się poddać - zaczynam dietę dukana. Wiem że dam sobie radę bo na niej mogę sobie przygotować jakieś dietetyczne słodkości... Ludzie mówią że schudłam,  ale ja tego nie widzę... cały czas mam ochotę wziąć skalpel i wyciąć sobie cały ten ohydny tłuszcz... Poza tym studia mnie dobijają. Cały weekend siedziałam na uczelni.  Jestem wyrzutkiem. Nie mam znajomych ani na uczelni, ani poza nią... Jestem nieszczęśliwie zakochana w osobie, którą znam całe życie.  Chyba potrzebuje bliskości, opieki, rozmowy. Ale nikt mi tego nie chce dać... Mam wrażenie, że pomagając wszystkim, zapominam o sobie. Boję się wstawać z łóżka- bo wiem, że jak wstanę to zacznę jeść. Chcę być chuda, chce być wykształcona, ale nie mam silnej woli. Boję się że wszystko co robię i tak pójdzie na marne... boję się jutra. Boję się być sama. Boję się życia. Poza tym dostałam diagnozę - insulinooporność i mocne otłuszczonie wątroby. To jest duży motywator żeby
Obraz
Cześć motylki Uch, bardzo dawno mnie tu nie było, ale bez bloga chyba nie dam sobie rady. Potrzebuję jakiegoś wsparcia, mam nadzieję, że w końcu uda mi się schudnąć. Chcę być perfekcyjna, a jak na razie ważę coraz więcej.... Aktualnie 112 kg przy wzroście 178cm. Fatalnie się czuję... Od jutra chcę zacząć kolejny raz walkę z kilogramami i samą sobą... Master Cleans - 14 dni, a potem dieta białkowa. Mam nadzieję, że uda mi się osiągnąć cel i do końca roku zobaczyć 95kg... A potem to już z góki...