Posty

Wyświetlanie postów z marzec, 2022

Wszystko co piękne kiedyś się kończy...

Moje życie zawodowe się sypie sypie. Mój związek się sypie. Studia to jakaś farsa. Jestem bliska zakończenia mojego czteroletniego związku. Mój chłopak nie czuje się przy mnie stabilnie, nie chcę się oświadczyć, nie chce wiązać ze mną przyszłości. Ja stabilności nie jestem w stanie mu zapewnić. Pieprzę to. Ten związek, jak całe moje życia, po prostu nie ma sensu. 

Kryzys.

Jest ze mną źle. Jestem zagubiona. Nienawidzę mojej pracy, mojego życia i moich studiów. Jestem wypalona po zaledwie dwóch latach pracy e edukacji. Od września chcę podjąć ostatnią próbę pracy w szkole. Jeśli to nie poskutkuje, nie poskutkuje to idę do jakiegoś biura, praca od do i tyle. Muszę napisać pracę magisterką i jakoś skończyć studia, ale nie mam siły tego robić. Nie wiem czy to ma sens, nie wierzę, że cokolwiek się zmieni.  Żyję w ciągłym stresie i nie potrafię się zorganizować i zmotywować. Lubię uczyć, ale to środowisko jest strasznie toksyczne. Cały czas myślę o pracy, co chwilę ktoś pisze coś na grupach szkolnych. Dzisiaj dostałam maila z przedszkola, z którego się zwolniłam. Dyrekcja prosiła mnie o zwrot 82 groszy, z tytułu nadpłaty wynagrodzenia. To pokazało mi jak strasznie żenujące jest to środowisko. Jestem wkurzona, zażenowana i zajadam stres. Na razie niczego nie mam siły zmieniać. 

Hazard....

Ostatnio było ciężko. W szkołach i przedszkolach jest straszny sajgon przez tą całą sytuację na Ukrainie.  Tytuł wpisu opisuje moją dzisiejszą "przygodę".... Jestem tak zagubiona, że dałam się wciągnąć w gry... Najpierw niewinne gierki na komórkę, a potem przeszłam do gier na pieniądze... Straciłam 200 zł - na szczęście tylko tyle. Już wiem czym jest hazard i pierdole takie zabawy. To co się dzieje ostaynio w mojej głowie to jakiś dramat. Nie sądziłam, że kiedykolwiek zrobię coś tak debilnego. Jestem na siebie wściekła! Reszta idzie chujowo - nie umiem się zmotywować do napisania pracy, popsprzatanka i wypełniania obowiązków w pracy. Zaraz idę pomedytować, a potem spać. Dzisiaj nie nadaję się do niczego.

Czas wrócić do rzeczywistości

Początek weekendu był ciężki. Przeżywałam to co dzieje się na Ukrainie i nie umiałam przestać myśleć o tragizmie tej sytuacji. Cieszę się, że chociaż trochę udało mi się zrelaksować w sobotę i niedzielę. Udało mi się z chłopakiem ogarnąć mieszkanie - trochę było nerwówki, ale poczułam ulgę patrząc na czyste mieszkanie po wielu tygodniach syfu i bałaganu.  Ostatnio zajadałam emocje - chcę wrócić na dobre tory i kontynuować post przerywany.  W tym tygodniu kończę pracę w dwóch przedszkolach - potem zostanie mi już tylko jedno, świetlica, szkoła językowa i uczniowie.  Czuję ulgę, bo wiem, że teraz zacznie się już wszystko układać. 

Nie mam siły...

Nie ogarniam rzeczywistości... To był bardzo ciężki tydzień - dzieci w szkole i przedszkolach były wyjątkowo nieznośne, bo przejmowały emocje otoczenia związane z wojną. Myślę, że wyczuły też, to że jestem w groszej formie i dały mi nieźle popalić. W ogóle wkurza mnie dużo rzeczy. Wkurwia mnie Putin, cała ta posrana sytuacja. Z jednej strony cieszę się, że Polacy pomagają, a z drugiej wkurza, że się tak z tym obnoszą. Poza tym nasz rząd daje uchodzcom więcej praw niż własnym obywatelom - np. dostęp do służby zdrowia. Wkurza mnie to, a z drugiej strony staram się być wyrozumiała, bo sama oczekiwałabym pomocy u sąsiadów gdyby to Polskę zaatakowano... Wszystko jest w rozsypce. Próbuję się zrelaksować, ale nie potrafię. Zapycham organizm jedzeniem - w prawdzie zrobionym przeze mnie, a nie zamówionym, ale jednak staram się zagłuszyć jedzeniem emocje. Nie boję się wojny w Polsce, bo to raczej nam nie grozi. Chociaż cholera wie co temu psychopacie jeszcze do łba strzeli. Nie mam siły pisać. C