Ferie były mi bardzo potrzebne....
Długi post... Nie musisz tego czytać :)
Doszło do mnie, że od długiego czasu nie potrafię się pogodzić z pewnymi rzeczami i tworzę przez to wokół siebie bardzo negatywną aurę. Wszystko zaczęło się od kiedy zaczęłam pracować w pierwszej szkole, w której wykorzystywano mnie na całego... Do tej pory nie rozumiałam, czemu nie potrafię tego puścić. Dzisiaj to w końcu odkryłam.
Cały czas zżerają mnie wyrzuty sumienia, bo zostawiłam wychowawstwo klasy w grudniu 2020... Wiem minął ponad rok, ale dopiero dzisiaj udało mi się to nazwać. Takie działanie uznałam za nieetyczne, ale próbowałam w tym wszystkim zadbać o siebie. Średnio mi się udało, ale pierwszy krok postawiłam właśnie wtedy.
Potem zostałam zwolniona z kolejnej pracy, bo psychicznie nie byłam gotowa na nowe wychowastwo. Próbowałam to poukładać sobie na terapii w szpitalu, ale tam przepracowywałam relacje z grupą, a sprawy zawodowe zostawiłam na dalszy etap terapii.
Ostatnio skupiałam się na samych negatywnych aspektach mojego zawodu. Stawiałam się w roli ofiary systemu oświaty, zapominając o tym po co to wszystko chciałam robić.
Chciałam, żeby każde dziecko, miało dostęp do jakościowej edukacji i zrozumienia, ciepła i wsparcia. Zapomniałam, że system był, jest i będzie słaby, ale ja jako jednostka go nie zmienię. Mogę tylko wykonywać swoją pracę najlepiej jak potrafię!
Zapomniałam, że pieniądze to nie wszystko, raz jest ich więcej, raz mniej. Dałam się wciągnąć w zachodni system myślenia, dbając o zasób mojego portfela, a spychając moją moralność, relacje i zasady na boczny tor. Teraz chcę wrócić na właściwe tory.
Jeszcze nie wiem, jaką decyzję podejmę, ale moim największym błędem była próba ucieczki od zaangażowania, od własnych potrzeb wewnętrznych. Nie odczuwałam satysfakcji z pracy, bo miałam tych prac kilka.... Nie tworzyłam silnych relacji, bo otaczało mnie za dużo ludzi.
Wiem czego teraz na prawdę chcę. Chcę odgrodzić bardzo grubą linią życie zawodowe od prywatnego. Praca jest środkiem do życia poza nią, a ja z niej zrobiłam główny cel. Nie chcę żyć w ten sposób. Nie będę tak już dłużej żyć.
Zaczęłam dbać o siebie - byłam u kosmetyczki, zrobiłam zakupy według listy od dietetyczki i mam w planie odpalić stepmanie.
Trochę mi ulżyło. Musiałam to wszystko wylać tutaj, żeby, gdy zbłądzę, wrócić do tego posta, na chwilę przystanąć i przypomnieć sobie co na prawdę jest ważne w moim życiu - a ważna jestem ja, moje zdrowie i relacje z bliskimi. Żadna praca nie będzie już nigdy tego niszczyć!
Jeszcze innym aspektem jest narzekanie - nie chcę narzekać, bo nie mam w tym umiaru. Gadając o pracy, złej sytuacji w szkolnictwie, polityce, korupcji w kościele itd, wprowadzam napiętą atmosferę. Poza tym zauważyłam, że tylko ja poruszam i wciagam ludzi w te tematy. Nie chcę już tego dalej ciągnąć. Muszę zacząć słuchać ludzi, a nie wałkować ciągle drażliwe tematy.
Dobrze, że sobie zaczęłaś to wszystko układać. Moja mama uczy polskiego w szkole specjalnej, niestety wiem jak wygląda praca nauczyciela i jak bardzo jest wykańczająca. Zwłaszcza teraz jak dorzucili wam więcej obowiązków i jeszcze dostajecie za to mniej pieniędzy. Mama u siebie w pracy nawet papieru do kserowania nie dostaje, znaczy dostaje jak stoczy bitwę z dyrektorem, co jest po prostu śmiechu warte. Rodzice nie dbają zazwyczaj o dzieci, 80% tej szkoły to dzieci z patologii, które nie mają przed sobą przyszłości. Nie raz jakieś dziecko kopnęło mamę, zwyzywało czy próbowało opluć. Mimo wszystko znajdują się ludzie, którzy chcą choć trochę polepszać życie tych dzieci.
OdpowiedzUsuńPowiem ci, że ostatnio też zauważyłam wieczne narzekanie, ale nie tylko z mojej strony. To chyba prawda że nasz naród lubi sobie ponarzekać na wszystko :)
Tak teraz sobie myślę, że w narzekaniu nie ma nic złego, lepiej wyrzucić negatywne myśli niż wszystko w sobie dusić.
Chcę tylko dać znać, że przeczytałam. Nie wiem jak skomentować... Widać, że pracujesz nad sobą.
OdpowiedzUsuń