Cały czas to samo..
Dzisiaj byłam u lekarza na kontroli i zalecił mi antybiotyk i L4 do czwartku. Od tygodnia leżę z gorączką i wyrzutami sumienia, a teraz dodatkowe 4 dni L4...
Między czasie przynajmniej pójdę do laryngologa, bo przyjmuje w godzinach mojej pracy. Może on coś mi poradzi, bo wkurza mnie już to całe chorowanie.
Jestem przerażona, bo widzę, co się dzieje. Podwyżki cen wszystkiego, wojna na Ukrainie wisi na włosku, coraz więcej zakażeń wirusen, mniejsze wypłaty. Myślę, że jedyny pozytywy tej sytuacji to fakt, że w moim zawodzie zostanie niewiele osób i będę mogła przebierać w ofertach pracy.
Z drugiej strony bardzo boli mnie to jak społeczeństwo postrzega mój zawód. Dużo osób myśli, że pracuję 18 godzin w tygodniu i że zarabiam kupę kasy, bo pracuję w kilku placówkach, mam mnóstwo wolnego i całe ferie i wakacje dla siebie... Nic z powyższych stwierdzeń nie jest prawdą
1. Moje pensum wynosi 25 godzin(tzw. godziny przy tablicy) a pracuję około 55h w tygodniu.
2. Pracuję w kilku placówkach, bo szkoły i przedszkola są małe i nie ma zapotrzebowania nawet na 18 h więc pracuję po 3, 6 lub 1 godzinę w tygodniu w różnych placówkach.
3. Nie mam płatnych wakacji, bo placówki dają umowę od września do czerwca, a potem nową znów od września. Pracując na mały etat muszę brać urlop bezpłatny, więc w sumie na jedno wychodzi.
4. Nie wracam z pracy do domu. Nawet przebywając w domu muszę przygotować zajęcia, uzupełniać stronę internetową, odpisywać na maile rodzicom, dyrektorom, przygotowywać rzeczy dodatkowe do szkoły czy przedszkola (jakieś jarmark świąteczne, przedstawienia, materiały na zajęcia do każdej grupy wiekowej)
5. W pracy nie spędzam ustalonego czasu pracy, bo muszę uzupełnić dzienniki, dokumenty, zeszyty korespondencji.
6. Wieczorami i popołudniami muszę chodzić na rady pedagogiczne i konferencje, które trwają po kilka godzin.
7. W weekendy muszę studiować lub chodzić na kursy i szkolenia za własne pieniądze, bo dyrekcja wymaga żeby się dokwalifikowywać.
8. Często choruję, bo rodzice przyprowadzają do szkół i przedszkoli chore dzieci. Żeby nie odesłać dziecka do domu na wejściu do placówki, rodzice wcześniej faszerują dzieci lekami przeciwgorączkowymi.
9. Cały dzień pika mi milion różnych powiadomień na wszystkich możliwych komunikatorach. Często wiadomości wysyłane są nawet późnym wieczorem i w weekendy.
10. Gdy moja grupa zawodowa strajkuje, społeczeństwo nas nie wspiera i przez to niczego nie jesteśmy w stanie sobie wywalczyć.
11. Jestem narażona na choroby laryngologiczne, pogorszenie słuchu, utratę głosu.
Wiem pewnie po tym wszystkim zastanawiacie się czemu tkwię jeszcze w tym bagnie? Tkwię, bo kocham moją pracę, kocham pracę z dziećmi. To nie jest jest tylko praca, to misja, chęć wychowania i wyedukowania przyszłych pokoleń, chęć przekazania komuś tego co ma się najcenniejszego - miłości i wiedzy. To nie to samo co rodzicielstwo, bo jest na większą skalę. Pragnę być autorytetem, kimś ważnym w życiu tych dzieci. Patrząc na coraz większą nieudolność rodzicielską pragnę dać tym dzieciom to czego w domu często nie dane było im zaznać - ciepło, cierpliwość, zainteresowanie, pasję, akceptację, szczerość, poczucie bezpieczeństwa, wiedzę.... To dlatego tkwię w tym i na razie tkwić będę. Ale czasem pewnie sobie jeszcze trochę ponarzekam :)
Dzisiaj mój chłopak mnie strasznie wkurzył. Niestety nie udało mi się rzucić palenia, więc wypomina mi każdą fajkę. Zarzucił mi dzisiaj, że nawet roku nie wytrzymałam bez palenia i że zawsze tak już będzie, że trochę stresu i będę znów palić... On traktuje to jakbym robiła mu na złość. Poza tym nie paliłam prawie dwa lata i się ze mną wykłócał. Ja w emocjach powiedziałam mu, że obiecał, że po roku niepalenia mi się oświadczy i że też się na nim zawiodłam, bo nie mam pewności czy chce ze mną być. Dlatego tyle pracuję, bo chcę mieć zabezpieczenie w razie czego. Mam nadzieje, że zobaczył, że nie jest święty i też nie dotrzymuje danego mi słowa. Tyle, że ja mam nałóg, który nie jedną osobę pokonał, a on nie ma argumentów...
Wylałam znów trochę żali. Lecę spać, bo muszę jutro wcześnie wstać, żeby spotkać się z terapeutką.
Rozumiem Twój żal, nie usprawiedliwiam też Twojego chłopaka, ale takie licytowanie się, że Ty nie zrobiłaś tego a on tego nie jest zdrowe. I nie powinniście robić czegoś takiego, że "jak Ty coś zrobisz to on Ci się oświadczy". Bo on też musi tego chcieć, być gotowym. A nie zostać przymuszonym przez okoliczności..
OdpowiedzUsuń