Posty

Wyświetlanie postów z lipiec, 2021

Kilka kroków w tył...

 Zastanawiam się, co ja kurwa robię ze swoim życiem? Jakiś czas temu byłam na na prawdę intensywnej terapii, a po niej zaczęłam palić (po prawie 2 latach niepalenia). Jestem na siebie zła!!! Myślałam, że jeden, czy dwa papierosy nie zaszkodzą, ale niestety już na dobre wróciłam do nałogu. Muszę w moje dni wolne po prostu pójść spać i cały jeden dzień przespać. Tak o oczyścił mi się organizm z nikotynowy ostatnim razem. Wszystko jest nie tak. Przytyłam tak dużo, że nie potrafię na siebie patrzeć. Mam nadzieję, że tto tylko chwilowe załamanie.  Generalnie nie mam na co narzekać - dzieci są fajne, wychowawcy również. Poza szefową.. Zobaczę co dalej. Mam nadzieję, że wypłaci mi kasę.

Pech to cecha, której nie da się wyeliminować.

Niestety chyba za dużo sobie myślałam. Przyjechałam dzisiaj na obóz jako wychowawca. Zobaczę jak się sprawa rozwinie, ale na razie nie zapowiada się kolorowo. Zaczęło się od przyjazdu, szefowa w ogóle była zaskoczona, że przyjechałam. Nie przygotowała umowy, stwierdziła, że w ogóle to od jutra zaczynam i miała mnie totalnie w dupie. Nie pokazała mi nawet domku w którym mam mieszkać - jak ją o to poprosiłam to była zdziwiona. Zapytałam ją o to dopiero po 3 godzinach tułaczki. Kazała mi znaleźć Zuzię (skąd kurwa mam wiedzieć kim ona jest?!). Po dłuższym czasie udało mi się w końcu ją znaleźć. Wypytałam ją o wszystko i z tego co widzę to może być grubo... Zobaczymy. Boję się, że nie przyjdą inni wychowawcy, bo widząc podejście tej kobiety, boję się.  Już zdążyłam się uspokoić trochę i poszłam się odświeżyć. Podczas mycia zębów ułamał mi się ząb... Jestem na totalnym zadupiu, bez samochodu, właściciele mają wszystko w dupie.... Więc mam nadzieję, że uda mi się znaleźć jakiś transport jutro

Będzie dobrze, tylko muszę się spiąć

 Ostatnie niesnaski z rodzicami bardzo się na mnie odbijają, dużo myślę o nich, przeżywam... Ale po co? Zamiast spać myślę. No ale staram się relaksować. Myślę, że z tygodnia na tydzień będzie coraz lepiej. Dzisiaj miałam iść do zagrody alpak - był to prezent od mojego brata. Oczywiście chwilę przed ustaloną godziną odmówili. Zamiast tego poszłam z moim chłopakiem do zoo, które znam na pamięć i pogłaskałam kozy. Było fajnie, ale jak zwykle coś idzie niezgodnie z planem. Jutro mam egzamin na certyfikat z angielskiego. Muszę go zdać, bo w innym wypadku od września nie będę mogła iść do pracy :/ To w sumie chyba tyle. 

Chyba zrozumiałam coś bardzo ważnego...

W czwartek mój tata zadzwonił, że chce się spotkać. Spotkałam się z nim, ale niewiele wyniknęło z tego, bo moi rodzice są na etapie tak mocnego wyparcia, że dyskusja nie ma większego sensu. Generalnie moja mama bierze leki psychotropowe, które następnie zapija alkoholem... I mój tata śmie mówić, że moja mama jest w złym stanie przeze mnie, bo powiedziałam jej, że nie chce mieć dzieci, bo jestem genetycznie obciążona schizofrenią. I moja mama uważa, że przeciw niej sposkuję i nie wiadomo co jeszcze robię... Najgorsze co powiedział tata, to, że jak mama się kiedyś powiesi to przeze mnie. Wiem, żeby nie brać tego do siebie, ale zastanawiam się, jak można obciążyć córkę (ba, kogokolwiek) takimi słowami. No szopka. Ale to utwierdziło mnie w postanowieniu odcięcia się od nich.  Wczoraj była moja impreza urodzinowa. Spowodowała ona u mnie wiele zawodów... Chyba lepiej w ogóle nie organizować spotkań.... Zacznijmy od tego, że mój brat bliźniak spędził ten dzień z moimi rodzicami i moją babcią.

Klamka zapadła

Kolejny raz borykam się z wizją całkowitego zerwania kontaktów z moją rodziną... Właściwie nie tyle z rodziną co z rodzicami. Od kiedy byłam na terapii, próbuję zmierzyć się ze złością, bo swoją postawą i alkoholizmem bardzo mnie ranili i nadal rania. Całe życie byłam czarną owcą w rodzinie... Ale teraz nie utrzymywać kontaktu z nimi i wysyłać im kartkę na święta i urodziny.  Na razie jestem w dużych emocjach, ale myślę, że tym razem chcę odciąć się, jak nie na stałe, to przynajmniej na dłużej. Do końca wakacji chcę zająć się sobą i tylko sobą.  Na dzień dzisiejszy nie widzę możliwości naprawy relacji, bo ja się zmieniłam, moja rodzina raczej się już nie zmieni. Niby rodzinę ma się tylko jedną, ale moi rodzice puki traktują mnie jak człowieka gorszego sortu, ja wolę odciąć się od ciągłych poniżań.