A morze czerwone zalało...

Ach... Ten okres. Mam momentami dość. Dwa razy w miesiącu mam okres. Nie ogarniam tego. Mój ginekolog czeka na wyniki badań z próbami wątrobowymi, żeby mi dobrać antykoncepcję i uregulować to gów****...

Jestem przez to rozstrojona emocjonalnie. Powinnam się uczyć. Ale cały czas myślę o tym jak strasznie zawalilam... Wilczy głód... Chęć zapchania pustki w środku... Chcę zajedzenia emocji . Zjadłam dzisiaj czekoladki, wypiłam 1,5 piwa, zjadłam pizzę... Kurde. Tyle starania na marne. Kto Oto jak w jeden wieczór spieprzyć kilka tygodni starań.

Oprócz tego tonę w brudzie i bałaganie. Od kiedy nie ma lokatorki, nie chce mi się sprzątać. Jutro przychodzi do mnie mój partner i muszę chociaż trochę tu ogarnąć. Ale jak? Rano mam egzamin (poprawkę). Nie umiem się zabrać do roboty. W tym semestrze na prawdę nie daje sobie rady z najprostszymi przedmiotami... Ale muszę zdać. Nie ważne jak. Zdam to! Rano idę na uczelnię się pouczyć, a o 10.00 będę pisać. Może się uda..

Ostatnio dużo myślę o moim związku. O tym, że bez mojego K. już bym sobie nie dała rady... Mimo, że pochodzimy z dwóch różnych światów - ja z bogatego domu, on z prostej, śląskiej rodziny... Podziwiam go, bo na prawdę nie miał lekko. W wieku dwudziestukilku lat musiał utrzymać całą rodzinę, przy okazji studiując...

Poza tym nie rozumiem jego rodziny... Ojciec nagle zabiera emeryturę i zistawia ich samych bez grosza przy duszy. Po kilku miesiącach wraca jak gdyby nigdy nic... A Oni to akceptują ...??!!??!!??!! Nie ogarniam tego.

Jutro przyjeżdża mój K. Nie mogę się doczekać na spacer. Chcemy potem wyprobować przepis na pizzę na spodzie z kalafiora... Może będzie to dobre? Nie wiem czy próbowaliście kiedyś tego eksperymentu?

Postnowiłam nie ważyć się do 15 lipca... Chcę być zaskoczona, pozytywnie czy negatywnie, ale zaskoczona. Niczego sobie nie obiecuję. Muszę po prostu się ogarnąć i schudnąć. Czy osiągnę cel wcześniej, czy później, to już nie ma znaczenia.

Chcę po prostu być zdrowa. Witalna. Móc mieć dzieci. Mieć chęć by wstawać każdego dnia rano i iść z podniesioną głową przez życie...



Komentarze

  1. Ech te porządki. Ja też muszę mieć do nich wene inaczej wszystko mi się przesypuje na biurku. Co do mojej mamy, generalnie podtrzymuję z nią kontakt bo czuję, że powinnam.prawie nic nas nie łączy poza jej naciskami na to by kontrolować moje życie i moim oporem. Nie bardzo mnie obchodzi jej zdanie o moim mężu bo on jest dla mnie wszystkim, drażni mnie tylko że nie mogę z nim jak normalny człowiek pojechać do domu rodzinnego tylko muszę się od niego oderwać na kilka dni, a moja matka jeszcze negocjuje ze mną żebym została u niej dłużej. Każdy dzień to meczarnia. Krytykuje wszystko, każdą moją decyzję, wygląd, zainteresowania. Myślę że chce, żebym przyjezdzala sama bo może wtedy bezkarnie po mnie jeździć i nikt mnie nie obroni przed jej złością . Żadne łzy tu nie pomogą bo ona jest skrajną egoistką i kiedy placze to ona myśli ze wygrała.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kochana życzę Ci duzo duzo siły. Okres potrafi spieprzyć dietę, plany i zabrać ochotę na zycie skutecznie. Dasz radę to ogarnąć, małymi krokami się uda. A jak dostaniesz tabletki od gina to bedzie jeszcze łatwiej :-* Trzymaj się cieplo i powodzenia we wszystkim. Ps. Dobrze, ze masz K. Nie ma to jak wtulić się w męskie ramiona po trudnym dniu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo dobry plan! Naprawdę! ❤

    https://jaksieje.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Pamiętaj, że zawsze mogło być gorzej. Najlepiej zacząć małymi kroczkami, wtedy nie będziesz odczuwać wilczego głodu. Czekam na kolejny post })i({

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej, jestem tu nowa ale na pewno jeszcze tutaj wpadnę :)
    www.nevernotskinnyenough.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Czasem plany zmieniają się z dnia na dzień.

Układanie, porządkowanie, sprzątanie...