Powroty nie są łatwe....
Przepraszam.... znowu.
Nie pisałam. Ciężko jest przyznawać się do porażek.
Z dietą idzie fatalnie. Jem jak świnia. Potem wyrzucam sobie. A potem znów jem.
Moje życie straciło sens.
Tylko pracuje. Nie mam przyjaciół. Nie mam miłości. Nienawidzę siebie.
Gdyby nie uczniowie to pewnie skończyłabym ze sobą.
Kocham Pana X.
Będę kochać.
On mnie nigdy nie pokocha.
Boję się. Zawalam wszystko po kolei.
Praktyki są do dupy.
Na nogach jestem około 16h dziennie.
Użalam się nad sobą.
Taki tam bełkot.
Chyba mam nawrót depresji.
Moja matka chrzestna chciała popełnić samobójstwo.
Boję się.
Nie wiem czy dam radę.
Do miłości się nie da nikogo namówić. Ale ta miłość nie jest ostatnią w Twoim życiu. Wiem, że boli. Większość z nas to przeżywała. Trzymaj się. Masz cel w życiu, a to, co złe w końcu minie. Pewnie, że dasz radę, jestem tego pewna.
OdpowiedzUsuńTrzymaj się!