Friend zone.... kurwa...

Jeśli chodzi o dietę to nie miałam na to siły,  ochoty, motywacji...
W sumie muszę się komuś wygadać,  a nie mam komu...
Jestem zakochana... gorzej... kocham kogoś, kogoś kogo znam 22 lata... 22 pieprzone lata czekam na niego. Czy kiedyś się doczekam?
Pragnę żeby był przy mnie zawsze. W każdej możliwej chwili. Nie chce nikogo innego. Ale nie wiem czy to się kiedykolwiek stanie..

Jak w tytule posta oganicza nas tzw. friend zone. Nasze rodziny się znają od zawsze. Moi bracia się z nim przyjaźnią. Ostatnio spędzam z nim więcej czasu sam na sam... właściwe to rozmawiamy dużo przez telefon, czasem wpadamy do siebie na herbatę itp. Z każdą minutą brakuje mi go coraz bardziej.

Czuję, że troszkę mu się narzucam... ale chyba jakby nie chciał mieć ze mną kontaktu to by chyba nie odbierał telefonu i nie rozmawiał ze mną godzinami.

Przy nim wreszcie czuje, że jestem coś warta. Czuję,  że jestem dobrym człowiekiem. Ale może on nie chce być ze mną, bo jestem gruba? Pewnie tak jest...

Boję się,  że już zawsze będę sama. Chcę mieć kogoś z kim mogłabym dzielić życie. Ale może najpierw muszę poukładać sobie wszystko w głowie, a potem starać się o miłość?

Co wy byście zrobiły? Bo czuję, że dla niego mogę schudnąć, rzucić palecie i przestać przeklinać.... nie tyle, że mogę, ale po prostu chce !!!


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Czasem plany zmieniają się z dnia na dzień.

Układanie, porządkowanie, sprzątanie...