Niby wszystko się układa... A ja nadal nie potrafię być szczęśliwa...
Mam cudownego partnera... Wsparcie finansowe rodziców.... Satysfakcjonującą pracę ... Ale nadal jestem gruba i brzydka. Zajadam każdą możliwą emocje. Smutek, radość, żal i podekscytowanie wiąże się tylko i wyłącznie z jedzeniem.... i setkami wypalanych przeze mnie papierosów... No i hektolitrami wypitej coli. Nie wiem jak sobie z tym poradzić. Chcę żyć zdrowo. Moi rodzice niestety mi to utrudnili - z dzieciństwa pamiętam tylko słodzone napoje i dużo mięsa i ziemniaków... Nie wiem jak to zmienić. Jestem bezsilna, cały czas uważam że nie zasługuje na miłość. Mimo, że ją mam, to nie potrafię tego docenić. Waga wskazuje 108kg... Jak taka tłusta kobieta może być z mężczyzną 40kg chudszym i jeszcze mu się niby podobać? Uważam że mój facet zasługuje na coś lepszego. Na mniej znerwicowaną dziewczynę, chudszą, ładniejszą i spokojniejszą... Generalnie jest cudownie, a ja to wszystko niszczę. Bez sensu.